Bardzo tak, jak nikt.

Są pytania, na które każdy chciałby znać odpowiedź. Zmaganie z nieustannym poszukiwaniem rozszyfrowania tej niewiedzy, potrafi doprowadzić do obłędu tak, jak dźwięk trzeszczącego styropianu, paznokci drażniących się z powierzchnią tablicy czy szlifowania. Jak widać, dla wszystkich eskortowany jest inny rodzaj domniemanego zamętu. Tak samo, jak rożne są udzielane informacje do danego pytania tak i my odzwierciedlamy poprzez nie popapraność odrębnej jednostki – człowieka, a raczej tajemnic, jakie skrywa jego uosobienie bądź reakcja obronna na niechciany bodziec. Kocham życie bez względu na to, jakie jest i jakie trudności przynosi każdego dnia. Bo jakie skutki niosłoby za sobą to ,gdyby tak jeden problem miał tylko jedno rozwiązanie? Niby proste, ale droga dedukcji jaką byłoby trzeba pokonać mogłaby trwać wiecznie. Dlatego zastanawiam się czy to, co wydaje nam się najbardziej prawdopodobnym i trafionym sposobem rozwikłania kłopotu, w prawdzie jeszcze bardziej nie utrudnia nam życia? Czy potocznie zwana łatwizna nie dostarcza nam tylko i wyłącznie nadmiaru niepotrzebnych trosk? Czy pójście na nią daje nam satysfakcję? Jeśli uważasz, ze owszem, to moim zdaniem jesteś w błędzie. Nie po to każdy z nas jest wystawiany na próbę, zeby iść najkrótszą linią oporu, bo czy nie ciężka praca czyni nas szczęśliwym? Ja jestem szczęśliwa i choć wiele nauczyło mnie te kilkanaście dni życia, zdania nie zmienię – nie odpuszczę. Dużo wycierpiałam, miałam dość wszystkiego, chciałam się poddać… ale niedawno doszłam do wniosku, ze to dzięki tej osobie czuje owe szczęście i w prawdzie wymawiając słowo miłość, które jest mi obce (chyba) i na myśl nasuwa się jedynie euforia jako synonim, to wiem, ze wiąże się z jej definicją wiele wyrzeczeń i cierpienia, które w fakcie dają nam tlen niezbędny do życia i ukojenie. Mimo wszystkich kłótni i wszechobecnego chaosu, dorosłam do tego by kochać i być kochanym, nie dojrzałam jedynie do tego, by ze spokojem traktować chwilową obojętność.

 

Tak bardzo Ciebie ……, jak nikt przedtem. \ Amen.

kwestia czasu, nadziei nigdy nie odtrącaj.

Różowa przyszłość!

zabójcze piękno.

To był jedynie pierdolony żart… tak śmieszny, że większość umarłaby poprzez zakrztuszenie się szyderczym chichotem podświadomie dudniącym w głowie. W tej chwili życzę tego każdemu !

Uwielbiam ten stan, budzisz się skręcona w kłębek we własnym łóżku i myślisz – jeszcze pięć minut – potem okazuje się, że dzień i tak dla Ciebie umarł. Bywa i tak… Po kilku natrętnych i uprzykrzających życie tyknięciach zegara, jesteś w stanie zamienić się w seryjnego mordercę własnej szczerości. Wszystko Cię rozdrażnia, masz jednie chęć wtapiać się w ciąg swoich urojeń, które i tak z każdą mimowolnie płynącą minutą chełpliwie prześlizgują ostrze noża po mostku, dając nadzieję sercu, by te podrygiwało w rytm drwiącej sekwencji sinusoidalności. Fakt ten próbuje uprzytomnić Ci wszechwiedzące – „A NIE MÓWIŁEM” – intelektu.  Orientujesz się, że w niniejszym momencie przeleżałaś z psychiką zszarganą prywatną niemocą 24 godziny, a i tak jest to dla Ciebie bez jakiegokolwiek znaczenia. Bez głębszej refleksji nad wydarzeniami strwonionego czasu. Nasuwa się tylko jedno, nie dające spokoju stwierdzenie „po co”. Przecież fala nadchodzących precedensów zmiecie Twoje sumienie jak tsunami…a co gorsze, nie tylko Twoje, ale i innych. Czasem miewasz wrażanie, że urodziłaś się po to, żeby utrudniać wszystko, co wydaje się być nie do skomplikowania. Ot co, paradoksem  życia, jest niechęć do słów, pięknych słów, które w Twoim przypadku potrafią zburzyć 200-letnią twierdzę wiecznych napięć. Jedyne, co teraz jest wyimaginowanym sensem to to, że kiedyś wszystko ustąpi i złagodnieje, do tego stopnia, że pełnią tego, co będziesz mogła ujrzeć jest Twoja osobista linia izoelektryczna ___ .

 

to już jest koniec

Noc. Piękna noc. To tylko złudzenie, rzecz jasna. Gra świateł, gra o przetrwanie następnego, nędznego dnia.  Lichy powiew świeżości, której i tak zapachu nie umiałabyś określić. Muskanie wiatru po ciele, którego nie jesteś w stanie przyrównać do innego doznania. Nic nie jest zrozumiałe, klarowne. Nigdy nie będzie takie, jakie pozorną kreską tworzy szlak po twoim umyśle. Nie znasz nic, nie znasz nikogo, a w szczególności samej siebie. Tracisz wszystko i wszystkich. Wiesz tylko tyle, na pewno nie jesteś wyjątkową osobą, którą całkiem niedawno zostałaś nazwana. Tak samo to, że nigdy nikt Cię nie doceni , za to jakim jestem człowiekiem. Miłość nie jest dla Ciebie. Życie to nie bajka. Życie to pasmo zmartwień i rozczarowań. Jesteś jednym z nich. Osobą nie umiejącą rozmawiać. Rozbijającą własne przyjaźnie.

KONIEC. To był ostatni wpis.

zbyt nic, bez coś.

Nigdy więcej, obiecuję sobie, nigdy więcej. Jest źle, to zawsze tak się kończy, a ja powtarzam ciągle ten sam błąd. Łatwowierna, zbyt krucha, chcąca poruszyć niebo i ziemię, żeby ktoś miał lepiej, żeby ktoś docenił to, co robię. Znikoma reakcja tłumu, a błąd wciąż ten sam. Zbyt ufna i zbyt uczuciowa. Błędem było z tym sie ujawniać, wszytko byłoby inaczej. Wszystko. Najlepszą z opcji jest rozpłynięcie się, ulotnienie, podadnięcie w niepamięć. Zbyt niepotrzebna. Nikomu niepotrzebna. Zbyteczna. Zawadzająca. Odejdę daleko, daleko od każdego, od nikogo też. Nie mam nikogo, nie ma wzajemności, nie ma nic. Nie ma samotności, nie ma smutku, nie ma nic. Wszędzie nic. W głowie nic, w sercu nic, jedno wielkie zżerające nic. Moje życie mnie ignoruje. Własne życie, w takim razie już nie moje. Moim już nie będzie. Nie ma nic, bo wszystko jest NIC albo ZBYT. Zbyt duzo dałam, w zamian dostałam nic. Liczyłam jedynie na COŚ, ale nie na strach. Zwrócono mi strach, przykrość, nicość i bezstronność. DZIĘKUJĘ.

odrobiną niewiedzy zachwycić piękny umysł.

Jedna łza ciągnie za sobą drugą, tak jest zawsze, próbujesz z nimi walczyć, ale to na nic, dalej wiodą bezwzględną wędrówkę po policzku, pozostawiając po sobie słoną pamiątkę z chwili słabości… Łzy nie kłamią, nie pokazują obłudnej tafli życia, nie pytają, niemniej jednak – nie rozumieją, nie muszą rozumieć, mają bezprecedensowo stać na straży naszych myśli, tych, które radują i tych, które potrafią nas unicestwić. Nie są zbędne, towarzyszą ludziom wrażliwie patrzącym na świat, słabym, obolałym od porażek, dla stłamszonych ranami. Płacz wypłukuje ból, wybawia rozdarcie jak odplamiacz. Płacz – on po prostu jest. Co prawda, kojarzy się ze smutkiem, ale może to i lepiej? Przynajmniej tkwisz w przekonaniu, ze masz przyjaciela, który nie zostawi Cię w destrukcyjnym momencie, który rozbija lustro dnia codziennego na miliony kawałków nie do złożenia.

Sens płaczu ma szeroką gamę argumentów, ale zastanawiając się nad sensem i bezsensem, trudno jest stwierdzić czy sens na swój sens, a bezsens swój bezsens. Analizując każdy element od podstaw można powiedzieć, że gdyby nie byłoby sensu to bez niego nie mógłby egzystować bezsens, dwie wykluczające się kwestie, które nie umiałby istnieć nie zaprzeczając sobie. Z ludźmi jest podobnie, są jednostką podstawową, gdyby ich nie było, nic nie miałoby znaczenia, ludzie tworzą samych siebie, dostrzegają własne potrzeby i im zaradzają, szukają swojego dopełnienia, szukają sensu w bezsensie i bezsensu w sensie. Szukają kogoś…osoby mentalnie przeciwnej do osobowości skrywanej pod indywidualnym imieniem, bo przecież każda ANIA oddychająca powietrzem tego świata, nie będzie ANIĄ z Twoich snów. A kiedy już znajdą zagubiony element tej układanki, nie wypuszczają go z rąk, brną z nim w nieznane, by zatracić się w zakazanym szczęściu, którym zachłysnęli się przy swoich pierwszych tchnieniach wiatru.

może coś z tego wyjdzie, nie ukrywam, że byłabym szczęśliwa…

Obojętność, lubię to słowo, ale czy rzeczywiście korzystnie wpływa na moją psychikę? Kiedyś dawała mi pewny pożytek, żyło się bardziej przystępnie, wszystko przychodziło o wiele łatwiej… Zawsze wracałam do niej, jako do sposobu rozwiązania pogmatwanych przemyśleń i tak w kółko. Dziś, patrząc przez pryzmat wydarzeń, które ostatnio dały mi się we znaki i odznaczyły piętno na moim wizerunku, wiem, że źle rozdawałam karty… Nie tylko ja zauważyłam, że popadłam w bezwład własnych możliwości. Indyferencja stała się mną, zabrała mi jakąś część, odpowiadającą za podejmowanie wyzwań konfrontujących dwie rozbieżne autorefleksje. Chciałabym, żeby wola walki do mnie wróciła, ale czy to ma sens, czy potrafiłabym teraz się z nią odnaleźć? Warto byłoby spróbować, ale tu znów pojawia się kwestia wymuszonej neutralności. Już nic mnie nie motywuje do działań… Odpuściłam sobie zbyt wiele, przy czym doznałam olbrzymich strat. Nic nie dzieje się samoistnie, więc dlaczego mam tkwić w martwym punkcie? Mam przecież więcej niż przeciętny człowiek, dom, „rodzinę”, przyjaciół. Wiem też, że gdzieś w środku skrywa się potencjał i zapalczywość. Najwyższy czas użyć tego, co zostało odłożone na półkę, ponieważ to też bezapelacyjnie ma prawo być wytarte z kurzu i wskrzeszone do życia :) Także nie czas na pasywne myślenie, lecz na ruszenie w którąś z dróg…

 

Zaufanie podupadło, wszystko potoczyło się inaczej niż miało, ale cóż życie to nie bajka. Następnym razem trzeba myśleć o realiach, a nie być tak łatwowierną…

impossible mission finished .

Widzisz jak potrafisz leczyć słowem? To niebywałe. Jedna chwila, potok emanujących nienawiścią zdań, wypowiedzianych prosto w twarz, pojawienie się nowej linii horyzontu i … nie ma cię. Jestem w stanie rzec, niestety dopiero teraz, że nigdy nie było. Jednak i tak jestem Ci niezmiernie wdzięczna, za to, że nauczyłeś mnie jak NIE NALEŻY żyć, postępować, a przede wszystkim traktować ludzi, którzy są moją nadzieją na lepsze jutro :) Współczuję Ci tego, że tak szybko stoczyłeś się na samo dno, ale nie widzę w tym mojej ingerencji. Pozwoliłam więc sobie na chwilę relaksu i wcieliłam się w rolę lekarza. Może to się wydać dość zuchwałym zachowaniem z mojej strony, ale nie potrafiłam się powstrzymać od postawienia diagnozy Twojemu przypadkowi. Tak się złożyło, ze po wielu analizach i dobitnych badaniach nad swoją dotychczasową niefrasobliwością, zdążyłam zauważyć pewną analogię, dlatego stwierdzam wszech i wobec, że jesteś nadzwyczaj utalentowany, doprowadzając się do obecnego stanu w wieku niespełna dwudziestu lat. Dzięki sobie i nie TYLKO, nie tkwię w tym już razem z Tobą.

1 : 0

 przegrywać trzeba umieć z klasą, ale w tym przypadku to ja wygrałam.

mimo najszczerszych chęci, nie potrafię życzyć Ci powodzenia ;)

 

mentalność taka.

Uśmiechem zatrzeć wszytko co złe, też jakieś wyjście, ale co z tego skoro i tak kiedyś to wypłynie na wierzch i odbije się ode mnie z podwójną siłą ? Nie wiem, obiecałam być ze sobą szczera, teraz już nic nie ma sensu, chociaż nie, może jedno stwierdzenie, przed którym trudno jest się przyznać, trudno wypowiedzieć na głos, tak, aby usłyszeć brzmienie prawdy. Istny hipokrytyzm myśli, uczuć, zaprzeczanie samej sobie. To niszczy. Tak samo jak złudna nadzieja, niby buduje, a jednak ma działanie destrukcyjne. Wmawianie sobie, że jest tak, a nie inaczej, że jeśli coś toczy się własnymi torami, to nie powinno się ingerować w drogę, która ma zostać przebyta. W fakcie, to tylko bezradność, a nie mieszanie się do rzeczy oczywistych, jak znakomita większość śmie twierdzić. Wszystko, co nie pasuje do szarego oblicza, wiążącego się z naszą wątłą sylwetką, potrzebuje tylko i wyłącznie inicjatywy i bezpretensjonalnych chęci do zmiany, choćby najmniejszej. Nic nigdy samo się nie zrobiło i nie zrobi, identycznie jak problemy, zawsze były i będą. Nie wymaże się ich gumką do ścierania, bo tak będzie wygodniej i łatwiej, w szczególności łatwiej, trzeba podejmować decyzje i zmagać się niepożądanymi efektami wyborów. Dzięki nim kształtujemy samych siebie, wyrabiamy sobie opinię. Przez nie doceniamy to, co mamy w zasięgu ręki i to, co jest w jej pułapie, chociaż nieosiągalne fizycznie…

na nowy początek.

Te-Tris – Trzeba żyć – adekawtne do samopoczucia ; )

Jeśli dasz radę upaść, wezbranie na własnych nogach nie będzie czymś nadzwyczajnym, ale jeżeli jesteś bezsilny w stosunku do swojej recesji, a uda ci się wstać, możesz czuć się ósmym cudem świata. Teraz zastanów się , to jest czas, w którym poddasz się autorefleksji, szczeremu przemyśleniu. Zamknij oczy, zadaj sobie kilka pytań, które od dawna nurtują Twoją podświadomość . Poczuj pustkę, błogą, nostalgiczną, a jednak życiodajną. Ponieś się, wyzwól, znajdź cel. Otwórz oczy, wiesz, że życie to nie bajka, tylko opuszczona przez rozum mydlana bańka, która swoją ckliwością może zrujnować wszystko, co dotychczas zbudowałeś własnymi rękoma, sercem z kamienia. Teraz już wiesz czy istniejesz? Jeśli tak to przestań, innym będzie o wiele lepiej… Twierdzisz więc, że oddychasz? To nie zatruwaj powietrza sztuczną egzystencją. Śmiesz, jak mniemam posunąć się do stwierdzenia, że kochasz? Dziwne, bo jeżeli istniejesz w swoim niebycie, oddychasz zatruwając i zatrutym oddychasz, to skąd czerpiesz świeżość z miłości ? Zacznij więc jeszcze raz, skup się, to nie jest wcale takie trudne. Wybierz jedną ze swoich niezmąconych marzeń chwilę. Wczuj się w nią, skoncentruj, pozbądź się balastu życiowego, oczyść umysł i teraz zadaj sobie jedno ważne pytanie, mogące rozjaśnić koncepcję wspaniałości ludzkiego spełnienia, czy tak naprawę istniejesz czy starasz się ŻYĆ ? Jeśli dalej nie odstępujesz od starego krocia, to równie dobrze dziś skazujesz się na katorgę wieczności, jeśli jednak odwołujesz się do życia, to jesteś dalej niż pojmujesz bezkres umysłu, samego siebie. Zatem wstań, zacznij od nowa, tam gdzie skończyłeś i każdego dnia zataczaj nowe koło własnych doznań…

No cóż, dość dawno pisałam, czas to nadrobić.

wstań więc .

Te myśli krwawią, tak czuję to. Nie wyobrażaj sobie, że moja empatia została dawno pogrzebana razem z Twoimi planami. One nadal żyją, aczkolwiek brodzą w odrębnym odmęcie ciemniejącego światła. Co mam z tym zrobić ? Zupełnie nic. Wiem, że pogardzasz takim schematem…ale czymże byłby człowiek, który opiera się własnym pragnieniom? Tak trafiłeś w sedno, pokutnikiem. Nikt nie chce poruszać się we wcześniej wspomnianym, ascetycznym świecie, blokującym roztropność i zuchwałość umysłu, mając przed sobą rozpostarte skrzydła wolności i swobodnego wyboru. Owszem, to bardzo smutne, jeżeli wiesz, że wrota do grajdołka uciechy zostały uchylone, a Ty zastanawiasz się, czy aby na pewno Twoje życie ma tak wyglądać. Bodajże kilkanaście lat wstecz, nie zastanawiałabym się nad tą kwestią, dałabym się ponieść nurtowi tej rzeki, aby potem przybić do brzegu Styksu, przywitać Cerbera i zostać ofiarą straconego losu.

Ozzy Osbourne – Ghost Behind My Eyes